Choroba to nie wojna. Czas rozbroić język raka

 „Nie poddawaj się.”

„Musisz być silna.”

„Walcz, nie trać nadziei!”

Te słowa słyszymy i wypowiadamy często – z troski, z potrzeby podtrzymania na duchu, z chęci wyrażenia solidarności. Ale czy zastanawiamy się, jaką wagę naprawdę mają? Czy mogą pomóc? A może przeciwnie – dokładają ciężaru? W psychoonkologii coraz częściej zwracamy uwagę na to, jakim językiem mówimy o chorobie. I nie jest to kwestia poprawności, a realnego wpływu słów, myśli na emocje.

Choroba to nie wojna – a pacjent to nie żołnierz

Metafory wojenne od lat są obecne w narracji mediów, kampanii społecznych, a także w języku codziennym. Rak to „wróg”, leczenie to „broń”, pacjent „walczy”, a jak nie „wygra”, to „przegrywa”. Na pierwszy rzut oka taka narracja może wydawać się mobilizująca. W końcu walka kojarzy się z siłą, odwagą, determinacją. Problem w tym, że choroba nowotworowa to nie jest przeciwnik, którego można pokonać silną wolą – a leczenie to nie rywalizacja, w której ktoś wygrywa albo przegrywa z powodu swojej postawy. Wojenne metafory mogą wywoływać presję, wstyd i poczucie winy u osób chorych. Bo co, jeśli ktoś nie ma siły „walczyć”? Co, jeśli jest zmęczony? Co, jeśli choroba wraca mimo najlepszej opieki medycznej i wysiłku pacjenta? Dla wielu osób zmagających się z chorobą onkologiczną stwierdzenia w stylu „musisz walczyć” są źródłem dodatkowego obciążenia. Zamiast wzmacniać – osłabiają, sugerując, że to od postawy pacjenta zależy wynik leczenia. Tymczasem rak to choroba somatyczna, której przebieg zależy od wielu czynników: rodzaju nowotworu, stopnia zaawansowania, dostępu do leczenia, a także stanu psychicznego. Wspierające otoczenie, przestrzeń na emocje, skuteczne strategie radzenia sobie – mogą poprawiać jakość życia i wspierać proces leczenia.

„Walka” – dla niektórych źródło siły. I to jest w porządku.

Warto jednak zaznaczyć, że dla niektórych osób doświadczających choroby nowotworowej metafora walki bywa pomocna i mobilizująca. Daje poczucie kontroli, siły, motywuje do działania. Jeśli to jest osobisty wybór osoby chorującej – jeśli właśnie tak chce mówić o swoim doświadczeniu – zawsze warto podążać za potrzebami. Nie chodzi o to, by całkowicie wykluczyć język walki z rozmów o chorobie. Chodzi o świadomość, że nie każdemu on służy, a dominacja jednej narracji w przestrzeni publicznej może wywoływać niezamierzone skutki: poczucie winy u osób, które „nie czują się wojownikami”, wzmocnienie stereotypów, dodatkowy lęk czy presję bycia „silnym za wszelką cenę”. Nie każda osoba chora na nowotwór chce i może walczyć. Nie musi walczyć. Właśnie – może się leczyć.

Możesz się leczyć. Możesz odpocząć.

Choroba onkologiczna to doświadczenie głęboko ludzkie – dotykające ciała, psychiki, relacji, tożsamości. To nie jest sprint do mety, a raczej proces, który wymaga elastyczności, współpracy z zespołem medycznym i pozwolenia sobie na całą paletę emocji – od lęku po złość, od nadziei po bezradność. Zamiast mówić „musisz walczyć”, możemy powiedzieć:

  • „Jestem przy Tobie.”
  • „Co mogę dla Ciebie zrobić?”
  • „Masz prawo się bać.”

To zdania, które nie narzucają narracji, nie oceniają, nie wywierają presji. Zostawiają przestrzeń na bycie sobą – także w chorobie.

Rak to nie wojna – to choroba. Mówmy o niej tak, by wspierać – nie obciążać.

Słowa mają znaczenie. Wciąż zbyt często słyszymy o „przegranej bitwie”, o byciu „dzielnym wojownikiem”, o „walce z rakiem”. Choć te wojenne metafory mogą być dla niektórych motywujące, mogą także nieść ze sobą ukryty ciężar: sugerując, że wystarczy się postarać, że wszystko zależy od siły woli. A przecież wiemy, że tak nie jest.

Uczmy się słuchać i towarzyszyć – bez presji, bez ocen. Mówmy o leczeniu, nie o wojnie. Dajmy chorym prawo do tego, by nie musieli być cały czas dzielni, silni. By mogli się bać, pytać, mieć gorszy dzień. Dajmy przestrzeń na człowieczeństwo – nie na ciągłą mobilizację.

Nie każda choroba wymaga walki. Nie każdy chory chce być wojownikiem.
Można się leczyć – bez konieczności stawania na barykadzie.
Można żyć – nawet z rakiem, nawet bez broni. 

Nie w walce, ale w uważnej obecności można znaleźć siłę.

***

mgr Katarzyna Binkiewicz