Archiwa: Podopieczni

Wyrwij mnie ze szponów raka, tak bardzo chcę żyć!!!

Sandra marzy, aby być tylko zdrowa. Jej motorem napędowym są trzy wspaniałe córki – Oliwia (14 lat), Amelia (9 lat) i Zuzanna (6 lat).

Nigdy nikogo o nic nie prosiliśmy. Wręcz przeciwnie, w miarę swoich możliwości finansowych, udzielaliśmy się charytatywnie.

Tym razem – prosimy, wierząc, że dobro wraca.

Rak trafił na wojowniczkę, która walczy i walczyć będzie!

Moje działania są kosztowne, ale warte każdych pieniędzy! Mam szansę żyć i tej szansy nie wypuszczę z rąk! Jeżeli chcesz mnie wspomóc w nierównej walce, proszę Cię, przekaż swoje 1,5% na moje leczenie! Będę ogromnie wdzięczna za każdą darowiznę!
„W pojedynkę możemy zrobić tak mało; razem możemy zrobić tak wiele”
Helen Keller

Girls power: leczymy Terenię z raka!

Wyruszyłyśmy na szaloną misję dostawania się na niemożliwe do zorganizowania wizyty i szukania kontaktów do niedostępnych specjalistów.

Efekt: celowana chemioterapia, która początkowo przynosiła dobre rezultaty.

Zachłannie pragnę żyć

Słysząc diagnozę „rak” w jednej chwili tracisz kontrolę nad własnym życiem. Nie jestem wyjątkiem. Zachłannie pragnę żyć, walczę z chorobą i nie zamierzam przegrać. Wasze wsparcie jest dla mnie bardzo cenne. Dziękuję Wam z całego serca.

Chcę znów robić plany na przyszłość!

Trudno mi przyznać, że nie jestem już samowystarczalna, ale przyjmuję tę lekcję z pokorą i wołam do świata: potrzebuję pomocy! Bo bardzo chcę żyć, bardzo chcę, by moja 14-letnia córka miała przy sobie mamę, zdrową i radosną. Chcę znów robić plany na przyszłość, patrzeć jak moja nastolatka staje się dorosła.

Nie chcę bezczynnie czekać!

Konsylium zadecydowało o radioterapii, ale nie zostałam na nią zakwalifikowana. Przede mną kosztowna diagnostyka i leczenie prywatne, żeby przebadać całe ciało i sprawdzić czy rak nie rozsiał się dalej. Potrzebuję też pilnej rehabilitacji, żeby ratować mój kręgosłup… Bez Waszego wsparcia, nie będę mogła sobie na nią pozwolić.

Choroba uczy mnie, że każdy dzień jest ważny

W grudniu 2022 roku okazało się, że jestem chory na szpiczaka plazmocytowego mnogiego. Od stycznia rozpoczęła się moja walka z chorobą. Pierwsza wiadomość o nowotworze zbiła mnie z nóg i spowodowała załamanie, ale wsparcie żony i córki pozwoliło mi spojrzeć na życie inaczej.