Janusz Grędzik

Dwa miesiące temu dowiedziałem się o nowotworze jelita w dramatycznych okolicznościach. Obecnie dochodzę do siebie po skomplikowanych operacjach i terapii wzmacniającej organizm, starając się jednocześnie prowadzić normalne życie. Dzielę się swoją historią, aby zachęcić innych do regularnych badań i dbania o zdrowie.

Zbiórka na:

nierefundowane leki, wizyty lekarskie, dojazdy na leczenie

0,00 zł z 12 000,00 zł

0%

Data publikacji zbiórki

18-11-2025

Pozostało na subkoncie

-

Zrefundowane wydatki

-

Wybierz kwotę darowizny

Udostępnij zbiórkę

Moja historia

Marzenie:

O nowotworze jelita dowiedziałem się dwa miesiące temu – we wrześniu 2025 roku – podczas kolonoskopii, na którą trafiłem z SOR-u z powodu krwawienia.
Chwila diagnozy była dla mnie ogromnie trudna. 
W tamtym momencie poczułem jedynie pustkę i zagubienie.

Obecnie dochodzę do siebie po dwóch skomplikowanych operacjach, podczas których straciłem dużo sił i sporo schudłem – 10 kg. Lekarz zalecił, żeby spróbować choć trochę odbudować wagę, ale idzie to powoli – przez dwa miesiące przybrałem zaledwie 1 kg.
Staram się skupiać na codziennym życiu i nie wracać do trudnych myśli, i na ogół mi się to udaje.
Ze względu na słabszą kondycję wykonuję lżejsze zajęcia niż dawniej, ale staram się być aktywny na miarę swoich możliwości.

Obecnie jestem w połowie terapii wzmacniającej organizm, która obejmuje kroplówki oraz witaminy podawane zarówno doustnie, jak i dożylnie. Zabiegi dożylne kosztują około 11 tysięcy złotych, a suplementacja doustna około 3 tysięcy. Wszystko to wymaga regularnego uzupełniania, bo preparaty szybko się kończą. Koszty pokrywamy z pensji mojej żony, ponieważ od trzech lat nie otrzymuję już zasiłku rehabilitacyjnego.

Niedawno miałem tomografię, która ma sprawdzić, czy występują przerzuty, i w najbliższym czasie skonsultuję wyniki z dwoma niezależnymi onkologami.
Byłem też u hematologa, bo od kilku lat mam problem z nadpłytkowością krwi.
Dużo czasu zajmują mi wizyty u specjalistów, zwłaszcza że staram się również o rentę i przechodzę rehabilitację kręgosłupa – jeden odcinek mam już po operacji z implantem L4/L5, a teraz doszły problemy w części szyjnej i piersiowej.

Rodzina i znajomi wiedzą, wspierają mnie i współczują, ale staram się pokazywać im, że wszystko jest w porządku, bo nie chcę, żeby niepotrzebnie się martwili.
Cały czas jest ze mną żona i psiaczek Łatuś, który także ma guza trzustki i według lekarzy już od roku nie powinien żyć, a mimo to ostatnio jest coraz silniejszy.
Mam nadzieję, że jeszcze długo będziemy mogli iść przez życie razem.

Proszę Was, Kochani – badajcie się.
To choroba, która potrafi być bardzo podstępna.
Nie wstydźcie się i róbcie kolonoskopię.

Dane do przelewu