Bolesław Lacheta

Szansa, by żyć, być mężem, tatą, przyjacielem... Dla wielu to codzienność, dla mnie – przywilej, o który muszę walczyć. Nowotwór złośliwy mózgu to wyjątkowo trudny przeciwnik, ale zrobię wszystko, by spróbować go pokonać. Wasza pomoc daje mi szansę na skuteczniejsze leczenie oraz kosztowne, nierefundowane terapie.

Zbiórka na:

nierefundowane terapie onkologiczne, leki, konsultacje, badania, suplementy, leczenie wspomagające

9 250,00 zł z 200 000,00 zł

4.625%

Data publikacji zbiórki

28-02-2025

Pozostało na subkoncie

9250,00 zł

Zrefundowane wydatki

-

Wybierz kwotę darowizny

Udostępnij zbiórkę

Moja historia

Marzenie:

Nazywam się Bolesław, mam 42 lata i choć moja codzienność daleka jest od „królewskiego” życia, jak na Bolesława przystało, jestem prawdziwym szczęściarzem – mam kochającą żonę i dwóch wspaniałych synów.

Niestety, kilka miesięcy temu, w maju 2024 roku, nasze szczęśliwe, poukładane życie skończyło się bezpowrotnie, gdy mój kilkudniowy, niepozorny ból głowy i nagłe zasłabnięcie okazały się objawem ogromnego guza mózgu (7,2 cm x 6,5 cm). Jak potwierdziły późniejsze badania, był to jeden z najgorszych nowotworów – rozlany nowotwór złośliwy mózgu pochodzenia glejowego IV stopnia.

Szok, jaki przeżyliśmy, i nasze niedowierzanie trudno opisać słowami. Nie miałem praktycznie żadnych objawów, cieszyłem się dobrym zdrowiem i kondycją fizyczną.

„Jest Pan za zdrowy, żeby być chorym…” – tak podsumował moją sytuację jeden z lekarzy. Postanowiłem więc się tego trzymać. Jestem już po dwóch skomplikowanych operacjach neurochirurgicznych (w maju 2024 roku i styczniu 2025 roku), które szczęśliwie przeszedłem bez żadnych skutków ubocznych, a sześciotygodniową radio- i chemioterapię (we wrześniu 2024 roku) zakończyłem z najlepszymi wynikami krwi na oddziale. Obecnie zbieram siły po ostatniej, ciężkiej i ryzykownej operacji, aby rozpocząć kolejne cykle chemii.

„Głowa do góry i do przodu” – tak mawialiśmy z moim serdecznym przyjacielem, również chorym na raka, którego niestety już z nami nie ma… To powtarzam sobie każdego dnia i tak też zamierzam żyć. Jestem to winien mojej kochanej żonie, która walczy o mnie jak nikt inny, moim synom, którzy swoją dziecięcą radością napełniają mnie siłą i nadzieją, mojej rodzinie i przyjaciołom, na których pomoc zawsze mogę liczyć. W Bogu i w nich mam największe wsparcie, jakie może mieć człowiek zmagający się z nowotworem.

Mam jednak świadomość, że standardowe metody leczenia są mocno ograniczone, dlatego muszę sięgnąć dalej i szukać dodatkowych, nierefundowanych terapii, aby znaleźć najskuteczniejszą broń na ten wyjątkowo agresywny nowotwór. Muszę wspierać swój organizm licznymi suplementami, terapiami oraz odpowiednią dietą, aby był silny i gotowy do walki z tym bezwzględnym przeciwnikiem. Wszystko to generuje spore koszty, do których dochodzą dodatkowe wydatki na liczne konsultacje, badania czy dojazdy, które wraz z chorobą stały się codziennością naszej rodziny.

Dziękuję zatem za każde Wasze wsparcie – to duchowe i to materialne, bo każde jest bezcenne w tej nierównej walce o kolejny dzień życia z moją żoną, dziećmi, bliskimi i przyjaciółmi…

Dziękujemy Wam z całego serca,
Bolesław, Alicja i cała rodzina

Dane do przelewu