Sylwia Kulon

Sylwia, 46 lat, choruje na bardzo rzadki nowotwór – raka gruczołowo-torbielowatego nasady języka (ACC), który w Polsce uznany został za nieoperacyjny, a dostępne metody leczenia mają niewielką skuteczność. Jej realną szansą jest kosztowna, nierefundowana terapia jonami węgla dostępna za granicą, wymagająca ok. 400 000 zł. Sylwia pragnie odzyskać zdrowie, aby być przy mężu i dorastających dzieciach.

9 840,00 zł z 400 000,00 zł

2.46%

Data publikacji zbiórki

01-09-2025

Pozostało na subkoncie

9840,00 zł

Zrefundowane wydatki

-

Wybierz kwotę darowizny

Udostępnij zbiórkę

Moja historia

Zbiórka na:

nierefundowane leczenie za granicą, wizyty lekarskie, dojazdy na leczenie

Marzenie:

Mam na imię Sylwia, właśnie skończyłam 46 lat. Rok 2025 jest rokiem trudnych doświadczeń, dla
mnie i rodziny. Zastanawiałam się długo, w jaki sposób opowiedzieć Wam o moim doświadczaniu
choroby i drodze jaka mnie doprowadziła do punktu w którym jestem i proszę Was o pomoc.
Postanowiłam, że podzielę się szerzej swoją historią. Opowiem w pigułce i nieco później, po garści
faktów. Ufam, że osoby czytające moją opowieść przekonam, jak ważna jest w życiu intuicja, upór,
otwarty umysł i wiara; oraz , że wokół jest grono ludzi bliższych i dalszych, na których możemy liczyć i
z ich wsparciem przejdziemy choćby najtrudniejszą drogę.
Zmagam się z rakiem gruczołowo-torbielowatym nasady języka, rak wywodzi się z małych gruczołów
ślinowych. Choroba jest bardzo rzadka, statystyki mówią o zachorowaniu 5 osób na milion. Metodą
leczenia dającą największe szanse na pozbycie się zmiany nowotworowej jest chirurgiczne usunięcie.
Niestety moja zmiana jest położona głęboko w mięśniu nasady języka i została uznana za
nieoperacyjną. Usunięcie guza spowodowałoby kalectwo i ból trudny do opanowania. Funkcje języka
jak połykanie, jedzenie, mówienie zostałyby mi odebrane. Rak gruczołowo-torbielowaty, w skrócie
ACC, jest trudnym przeciwnikiem kiedy nie można posłużyć się chirurgią. Nie istnieje leczenie
chemioterapią a stosowana w Polsce radioterapia fotonowa ma znikome szanse na wyleczenie, około
10%. Z pomocą rodziny zgłębiałam wiedzę o mojej chorobie i możliwościach jej leczenia. Znalazłam
poza granicami Polski naukowców, instytucje medyczne badające ACC i wiem, że jest dla mnie szansa
na wyleczenie poza Polską. Nieliczne ośrodki na świecie oferują radioterapię jonami ciężkimi, jonami
węgla – dla niej mój rak nie jest radiooporny – TO MOJA SZANSA. Leczenie jest kosztowne,
nierefundowane. Potrzebuję około 400.000,00 zł by wykorzystać swoją szansę.
Fakty mamy za sobą. Dla cierpliwych obiecałam więcej. Otóż, w styczniu 2025 zaczęłam odczuwać
niewielki ból w okolicy języka podczas jedzenia. Ból ustępował po posiłku, nie był dokuczliwy i nawet
ustąpił na kilka tygodni. Wrócił. Postanowiłam, że sprawdzę ten nietypowy objaw i wykonam badanie
rezonansu magnetycznego . Nie jestem typem marudy, ale od około 3 lat czułam brak sił witalnych,
szukałam ich przyczyn. Zainteresowałam się zdrowiem holistycznie. Zgłębiałam kwestie
środowiskowe jako czynnika wpływającego na zdrowie, dotarłam do szalenie ciekawych publikacji o
medycynie środowiskowej oraz mitochondrialnej, znaczeniu mikrobiomu i roli diety. Zrobiłam sporo
badań, wnioski wdrożyłam w życie i udało mi się pozbyć lub zmniejszyć do akceptowalnych
poziomów dolegliwości z którymi borykałam się od lat: migrena, bóle stawów, zaburzenia nastroju,
nieefektywny sen, zmęczenie, szereg dolegliwości z układu pokarmowego .Pozostał ból języka. Od
skierowania na rezonans do opisu jego wyniku minęły dwa miesiące. Wynik rezonansu stwierdzający
guz w nasadzie języka tak bardzo odbiegał od wyników badań laryngologicznych przeprowadzonych
przez lekarzy, że był poddawany w wątpliwość. Dopiero biopsja otwarta wykonana w czerwcu
potwierdziła, raka. Miałam intuicję i nie zlekceważyłam sygnałów płynących z ciała, upór w dążeniu
do uzyskania diagnozy , otwarty umysł w poszukiwaniu skutecznego leczenia. Mam również wiarę w
powodzenie leczenia dlatego proszę Was o pomoc.
Chcę żyć, chcę być zdrowa. Chcę wspierać moje dzieci i im towarzyszyć. Być u boku męża. Moja
rodzina jest boleśnie doświadczana. Dzień w którym odczytałam diagnozę to również dzień w którym
moja 14-letnia córka była operowana po tym jak uprawiając ukochaną piłkę ręczną doznała
poważnego urazu. Za nami poważna operacja, koszmarny ból, obawy dotyczące sprawności. Walka o
jej zdrowie trwa. Jej postawa w tych okolicznościach nie pozwala mi załamywać się. Ona jest moim
słońcem a ja chcę być jej opoką.

Dane do przelewu