Małgorzata Konieczna

Mam na imię Gosia. Jestem żoną, mamą i przyszłą babcią. Zmagam się z rzadkim, agresywnym nowotworem kości miednicy. W Polsce wyczerpano już możliwości leczenia, jedyną szansą są terapie za granicą.

267 375,80 zł z 1 100 000,00 zł

24.306890909091%

Data publikacji zbiórki

18-07-2025

Pozostało na subkoncie

48301,40 zł

Zrefundowane wydatki

219074,40 zł

Wybierz kwotę darowizny

Udostępnij zbiórkę

Moja historia

Zbiórka na:

nierefundowane leczenia za granicą, leki, konsultacje z lekarzami

Aktualizacje:

Aktualizacja z dnia 01.09.2025

Kochani!
 
Trudno znaleźć słowa, które w pełni oddadzą moją wdzięczność i wzruszenie.
 
Jeszcze niedawno leczenie, którego tak bardzo potrzebowałam, wydawało się nieosiągalne – a dziś dzięki Wam jestem tutaj - w podwiedeńskiej klinice, która może mi pomóc wrócić do zdrowia!
 
Chciałabym podzielić się z Wami najnowszymi informacjami dotyczącymi zdrowia bo wiem, że wielu z Was mi kibicuje i czeka na kolejne kroki. Obecnie jestem w trakcie protonoterapii jonami węgla w Klinice MedAustron - za mną już 8 frakcji, które mój organizm znosi dobrze, a przede mną jeszcze kolejne 5. Mam na miejscu wspaniałą opiekę, a Wszystko dzięki Wam, ludziom o wielkich sercach, którzy okazaliście mi wsparcie i pomogliście zebrać potrzebne środki. Czułam i nadal czuję Waszą energię, która pomaga mi przejść każdy kolejny zabieg.
 
Chciałam także przedstawić Wam, jak w ostatnim czasie spożytkowane zostały środki ze zbiórki oraz oszczędności:
 
• protonoterapia jonami węgla w klinice MedAustron w Wiener Neustadt (206 074,40 zł),
• kompleksowe profilowanie molekularne Caris Life Sciences (36 153,05 zł), które pozwala ocenić biomarkery znajdujące się w guzie lub krwi, tworząc molekularny plan, który pomoże dobrać dalsze leczenia mojego nowotworu,
• badania chemo-scaleTM, czyli analiza komórek nowotworowych w celu dostarczenia wskazówek dotyczących skuteczności leku i oporności na chemioterapię (13 000 zł).
 
Za każdą złotówkę, słowo otuchy i gest życzliwości bardzo Wam dziękuję! Na ten moment udało się zebrać niemal 1/4 kwoty niezbędnej do pełnego leczenia.
Ogromnie dziękuję też fundacji Fundacja Onkologiczna Rakiety, która daje mi platformę do zbierania środków.
 
To jednak dopiero pierwszy przystanek mojej drogi po zdrowie. Kolejnym krokiem są działania z Kliniką w Izraelu, które niestety wymagają jeszcze większych środków. Dlatego będę wdzięczna za ponowne udostępnienie zbiórki, nawet najmniejszą wpłatę i energię, którą od Was otrzymuję do tej pory! To daje mi siłę by walczyć i wierzyć w wygraną!
 
Dziękuję Wszystkim! Trzymajcie kciuki!
 


Marzenie:

Mam na imię Gosia i mam 58 lat. Jestem kochającą żoną, troskliwą mamą dwóch synów i już niebawem babcią pierwszego, upragnionego wnuka. Jeszcze niedawno prowadziłam spokojne, proste życie – pełne małych radości, planów, pracy i nadziei na przyszłość. Dziś każdy dzień to wytrwała droga – po zdrowie, po czas, po życie, by móc trwać przy moich najbliższych.

O problemach ze zdrowiem dowiedziałam się przez niewinny upadek w święta Bożego Narodzenia. Najpierw ból, następnie seria niezliczonych badań, która wyjawiła okrutną prawdę – guz w okolicach miednicy o rozmiarze ponad 10 cm, z podejrzeniem mięsaka. Nie byłam w stanie w to uwierzyć. Kilka tygodni później byłam już w Narodowym Instytucje Onkologicznym w Warszawie i wówczas usłyszałam pierwszą diagnozę: mięsak kości, który może być wyleczony jedynie przez radykalną amputację lewej nogi z częścią miednicy, poprzedzoną bardzo silną i wyniszczającą organizm chemią.

Jednak po kolejnej biopsji, nastąpiła zmiana diagnozy: rak sarkomatoidalny kości miednicy – niezwykle rzadki i jeszcze bardziej agresywny nowotwór, który w krótkim czasie całkowicie odmienił mój świat. Moją codziennością stały się szpitale, serie radioterapii, niezliczone płatne badania i niepewność, co przyniesie jutro. Niestety, plan leczenia uległ zmianie – z podejścia radykalnego został przekształcony w paliatywny, skoncentrowany na obserwacji guza. Obawiam się, że przy tym scenariuszu pojawienie się przerzutów jest jedynie kwestią czasu.

W krótkim czasie przyszedł kolejny cios – po licznych poszukiwaniach specjalistów, dowiedziałam się, że w Polsce wyczerpaliśmy już wszystkie dostępne opcje leczenia. Obecnie moją jedyną szansą jest dwutorowa terapia w wyspecjalizowanych ośrodka onkologicznych w Izraelu i w Austrii, gdzie lekarze mają doświadczenie w leczeniu tego typu nowotworów. To dla mnie wielka nadzieja – ale też ogromne i nierealne wyzwanie finansowe.

Zawsze byłam samodzielna, pogodna i to ja wspierałam innych. Dziś, z całego serca proszę o pomoc. Każda złotówka, każde dobre słowo, każda dobra myśl to dla mnie nie tylko realna szansa na leczenie, ale też siła, by się nie poddać. Bardzo wierzę w to, że symbol walki z mięsakami i solidarności z chorymi na tę chorobę: słoneczniki, przyniosą mi szczęście i będę mogła cieszyć się ich pięknem jeszcze wiele kolejnych lat. Mój apel o pomoc rozpoczynam w lipcu, który symbolicznie jest miesiącem świadomości na temat mięsaków.

Tak bardzo chcę żyć! Chcę móc w przyszłym roku poprowadzić mojego ukochanego syna do ołtarza. Chcę potrzymać mojego wyczekiwanego wnuczka za rączkę, zaśpiewać mu kołysankę i powiedzieć, jak bardzo go kocham. Chcę być przy mojej rodzinie teraz, kiedy tak bardzo mnie potrzebują.

Z całego serca dziękuję, że jesteście i bardzo proszę o pomoc. Dzięki Wam wierzę, że to nie choroba, lecz miłość, nadzieja i drugi człowiek mogą pisać dalszy ciąg mojej historii.

Dane do przelewu