Agnieszka Brania

Choruję na raka piersi z przerzutami do kości. Lek, który jako jedyny przynosi efekty leczenia jest bardzo drogi i naszą rodzinę na niego nie stać. Z tego powodu od dwóch miesięcy nie przyjmuję zalecanej dawki, co nieuchronnie prowadzi mnie do utraty zdrowia.

25 787,42 zł z 100 000,00 zł

25.78742%

Data publikacji zbiórki

08-12-2023

Pozostało na subkoncie

12363,14 zł

Zrefundowane wydatki

13424,28 zł

Wpłać

Wypełnij PIT przez internet i przekaż 1,5% podatku
Wypełnij PIT w prorgamie i przekaż 1,5% podatku Program e-pity by e-file

Udostępnij zbiórkę

Moja historia

Zbiórka na:

Nierefundowany lek

Aktualizacje:

Aktualizacja z dnia 24.07.2025

Na szczęście chemia i leki wciąż w miarę działają – jestem już po 49 podaniu. Mój stan zdrowia jest bardzo zmienny. Mam pęknięty obojczyk, który niestety nigdy się nie zrośnie. Ostatnio w tomografii wyszedł również pęknięty implant. Po konsultacji z chirurgiem onkologicznym usłyszałam, że jestem pacjentką paliatywną i nie kwalifikuję się już do operacji. Dodatkowo pojawiły się mikrozwapnienia, które budzą niepokój. Prywatnie trudno znaleźć klinikę, która chciałaby się podjąć leczenia – a jeśli już się uda, koszty są ogromne.

Mam także wypadniętą macicę, przyrośnięty pęcherz i jelito oraz endometriozę. Trwają badania, które mają wykluczyć przerzuty na narządy. Operacja w moim przypadku wiąże się z bardzo dużym ryzykiem – może dojść do uszkodzenia jelita i pęcherza, co skutkowałoby urostomią i kolostomią (czyli koniecznością życia z dwoma workami). Muszę bardzo uważać na kości – dochodzi do samoistnych pęknięć. Po chemii zmagam się również z poważnymi problemami skórnymi – mam częste, bolesne wysypki i plamy.

We wrześniu czekają mnie kolejne badania – wtedy okaże się, co dalej. Jestem pod stałą opieką poradni leczenia bólu i przyjmuję silne leki przeciwbólowe – bywają dni, kiedy naprawdę trudno wstać z łóżka. Korzystam też ze wsparcia psychoonkologa.

Sytuacja w mojej rodzinie również jest bardzo trudna. Mój mąż nie radzi sobie psychicznie, ma depresję i jest osobą niepełnosprawną. Nasz syn Leo (12 lat) również jest dzieckiem z niepełnosprawnością – ma zespół Aspergera, ADHD, astmę, uczy się w trybie nauczania domowego i przyjmuje leki psychotropowe.  Moje leczenie i prywatne terapie syna są bardzo kosztowne. Utrzymujemy się z zasiłków.

Gdyby nie zbiórka w fundacji i możliwość zwrotów za faktury, to bywałyby dni, w których nie starczyłoby nam nawet na chleb. Tak wygląda nasza codzienność – krótko, ale szczerze.

Dziękuję za wsparcie!



Marzenie:

Nazywam się Agnieszka i mam 53 lata. Jestem mamą dwójki cudownych dzieci. W 2016 roku otrzymałam diagnozę raka piersi. W pierwszej chwili byłam w szoku i nie dowierzałam w to co się dzieje. W głowie miałam tysiące pytań bez odpowiedzi. Tydzień po diagnozie zmarł mój syn, co spowodowało jeszcze większe cierpienie.

Postanowiłam jednak walczyć. Niedługo potem zostałam poddana mastektomii i hormonoterapii. Wyniki badań wykazały, że jestem zdrowa. Niestety, w 2019 roku zaczęłam mieć potworne bóle kości. Trzech ortopedów i lekarz na podstawie RTG kręgosłupa zgodnie stwierdzili, że jest to przepuklina kręgosłupa i zalecono mi rehabilitację. Na własną rękę zrobiłam jednak rezonans. Mój świat zawalił się wtedy ponownie – pojawiły liczne przerzuty do kości.

Po przepłakanych dniach wiedziałam, że muszę raz jeszcze przekazać tą straszną wiadomość mojej rodzinie. Najbardziej bałam się o mojego męża, który 3 miesiące wcześniej przeszedł zawał. Rodzina bardzo mnie wsparła w tym trudnym czasie. Zyskałam nową motywację, aby wyzdrowieć.

Szybko zorganizowałam wizytę w poradni onkologicznej. Lekarz podczas konsylium przekazał mi słowa, które pamiętam do dziś: „Zostało Pani 3-6 miesięcy życia. Na co Pani liczy? Proszę testament pisać”. Na szczęście inny lekarz dodał mi nadziei i podjął się leczenia mnie. Po pewnym czasie przestało ono działać, ponieważ – jak się okazało – mam rzadką mutację genu PIK3CA, która wyklucza mnie z wielu terapii. Szansą dla mnie był nierefundowany lek, którego koszt wynosił 9 tys. euro miesięcznie. Wyprzedaliśmy wszystko, co posiadała nasza rodzina i kupiliśmy jedno opakowanie leku. Dzięki prowadzonym w Warszawie badaniom klinicznym kolejne dawki otrzymywałam za darmo przez 8 miesięcy. Po tym czasie lek znów przestał działać. Pojawiły się kolejne przerzuty do niezajętych dotąd kości, a wraz z nimi niewyobrażalny ból.

Zaproponowano mi nową linię leczenia w ramach programu lekowego. Po 3 miesiącach terapii otrzymałam cudowną wiadomość – guzy z opłucnej zniknęły, kości zaczęły się uwapniać. Ta wiadomość dodała mi skrzydeł. Obecnie czekam na wynik tomografii komputerowej, która wykaże czy leczenie jest nadal skuteczne.

Mam lepsze i gorsze dni, ale wciąż walczę dla moich dzieci i męża. Oni są dla mnie siłą napędową. Nasza sytuacja materialna uniemożliwia jednak kontynuowanie leczenia. Program lekowy, w ramach którego otrzymywałam lek na utrzymanie dobrego stanu kości został zamknięty. W związku z tym, jego cena od stycznia 2024 roku wzrośnie niemal dwukrotnie i wyniesie 1600 zł miesięcznie. Do tego dochodzą koszty innych leków. Na utrzymanie naszej rodziny pozostaje nam 1400 zł. Mój syn ma astmę i ADHD, wymaga szczególnej troski i nauczania domowego.

Często musimy wybierać czy kupić leki, opał czy jedzenie. Od listopada nie przyjęłam z tego powodu zalecanej dawki leku. Jeśli nie wezmę kolejnych dawek, będzie kosztować mnie to utratę reszty zdrowia.

Zawsze starałam się pomagać innym – dziś sama potrzebuję pomocy. Błagam o wsparcie i z serca za nie dziękuję.

Dane do przelewu:

Agnieszka można też wesprzeć przelewem na konto:

Numer konta Fundacji:

52 1050 1025 1000 0090 3010 4252

Wpłaty w obcych walutach

USD:

PL54 1050 1025 1000 0090 8058 1367

EUR:

PL32 1050 1025 1000 0090 8058 1375

GBP:

PL76 1050 1025 1000 0090 8058 1359

kod SWIFT:

INGBPLPW

Tytuł przelewu:

Agnieszka Brania

Dane odbiorcy:

Fundacja Onkologiczna Rakiety, ul. Stryjeńskich 19 lok. U21/21A, 02-791 Warszawa

1,5%

KRS:

0000414091

Cel szczegółowy:

Agnieszka Brania

Dane do przelewu