Adam Schulz
Nazywam się Adam Schulz, jestem mężem i tatą małej Marysi. W październiku wykryto u mnie złośliwego glejaka IV stopnia. Moim największym marzeniem jest po prostu być przy mojej córce i widzieć, jak dorasta.
Zbiórka na:
nierefundowaną terapię TTFields Optune
150,00 zł z 3 000 000,00 zł
Data publikacji zbiórki
08-12-2025
Pozostało na subkoncie
150,00 zł
Zrefundowane wydatki
-
Wybierz kwotę darowizny
Moja historia
Marzenie:
Cześć,
Nazywam się Adam Schulz. Jestem szczęśliwym mężem oraz tatą siedmiomiesięcznej Marysi. Niestety jestem też śmiertelnie chory i dlatego zwracam się do każdej osoby, która może mnie wesprzeć z prośbą o pomoc.
Zaczęło się w październiku, od niepozornego bólu głowy. Nigdy nie bagatelizowałem sygnałów ze swojego ciała, więc gdy ból utrzymywał się przez około dwa tygodnie, udałem się do lekarza, który skierował mnie na badania rezonansu i tomografii, podejrzewając problemy z zatokami. Spodziewając się potwierdzenia tej hipotezy, umówiłem się na badanie 23 października. Dałem znać żonie, że wrócę później, wyszedłem z pracy i ruszyłem prosto na badanie tomografii. Tego dnia, nie wróciłem ani do pracy, ani do domu. Zostałem pilnie przetransportowany karetką do szpitala, ponieważ w głowie wykryto u mnie pięcio centymetrowego guza mózgu w płacie ciemieniowo-skroniowym, który powodował ogromny ucisk i przesunięcie prawej półkuli mózgu na lewą stronę aż o centymetr.
W szpitalu po wykonaniu kolejnych badań podjęto decyzję o jak najszybszym przeprowadzeniu operacji usunięcia guza. Było to ogromnym szokiem dla mnie i mojej rodziny. Trudno było uwierzyć, że to naprawdę się dzieje. Zawsze dbałem o swoje zdrowie, regularnie wykonywałem badania i nie ignorowałem żadnych objawów. Jednak to co u mnie znaleziono, na rutynowych badaniach kontrolnych nie jest możliwe do wykrycia. Na oswojenie się z tymi wiadomościami, nie było czasu. 27 października 2025 przeszedłem kilkugodzinną operację resekcji guza. Pomimo ryzyka niedowładu, operacja się udała i lekarze wspólnie uznali ją za sukces. Przyjmowałem to za dobry znak przed uzyskaniem wyników badań histopatologicznych, które miały określić z jakiego typu guzem muszę się mierzyć.
Niestety w dzień swoich 42 urodzin, 3 listopada 2025 dowiedziałem się że mam złośliwego wielopostaciowego glejaka 4 stopnia.
Ta diagnoza kompletnie mnie załamała. Wstrząsnęła nie tylko moim życiem, ale również życiem mojej rodziny i najbliższego otoczenia. Dotychczas rok 2025 był najwspanialszym czasem mojego życia. W pracy czułem się doceniany za moje zaangażowanie i spełniałem się zawodowo prowadząc zespół złożony z ludzi, których naprawdę lubię. Dawało mi to poczucie bezpieczeństwa i spokój o przyszłość, o której wiedziałem, że będzie intensywna. W kwietniu, niespełna rok po tym, jak zacząłem dumnie nosić tytuł męża, urodziła się moja wyczekiwana córeczka Marysia. Razem z żoną rozpoczęliśmy najpiękniejszy rozdział naszego rodzinnego życia. A ja, u jego startu, dowiedziałem się, że osoby z takim typem guza przeżywają średnio 12-15 miesięcy. Na przeżycie dwóch lat mam 1-2% szans.
Na chwilę obecną mam ustalony plan leczenia, który w naszym kraju jest standardowy – radioterapia, a następnie chemioterapia. Dodatkowo w trakcie leczenia – regularne badania, czy już pojawiła się wznowa, czy jeszcze nie. Radioterapię rozpoczynam w grudniu. Wiedząc jakie są moje szanse przy podjęciu standardowej formy leczenia glejaka, sam rozpocząłem poszukiwania innych form leczenia, które dają większe szanse na przeżycie.
Konsultowałem swój przypadek m.in. w Immun-Onkologisches Zentrum w Niemczech oraz University of Pittsburgh Medical Center w USA. Oba te ośrodki wyraziły zainteresowanie leczeniem mnie. Jedną z największych szans, na jakie mogę liczyć w tej chorobie jest terapia TTFields urządzeniem Optune. Jej wyniki są najbardziej obiecujące. Niezależnie od decyzji dotyczącej sposobu leczenia – wszędzie koszty są bardzo wysokie iniestety przekraczają moje możliwości finansowe.
Koszt terapii w Niemczech wynosi około miliona złotych. Miesięczna terapia TTFields (Optune) kosztuje 120 000 złotych. Terapia ta może trwać nawet dwa lata.
Jakie mam marzenia i motywacje?
Rok temu marzyłem o tym aby stanąć na szczycie Kilimandżaro oraz aby moja córeczka urodziła się zdrowa. Te marzenia się spełniły.
Obecnie wszystkie moje marzenia są związane z Marysią – bardzo chciałbym zobaczyć jak stawia pierwsze kroczki, usłyszeć jak mówi pierwsze słowa, zobaczyć jak się rozwija, uczestniczyć aktywnie w jej procesie dorastania. Chcę razem z żoną i córką po prostu cieszyć się z każdego zwykłego dnia.
Determinacji mam dalej tak samo dużo jak będąc w górach, tylko inaczej definiuje już “swój Everest”. Jest nim to, aby być ze swoimi najbliższymi jak najdłużej.
Bez Waszego wsparcia nie dam rady spełnić swoich marzeń i walczyć z tą ciężką chorobą. Dlatego proszę o każdą możliwą pomoc, za którą bardzo dziękuję ja i cała moja rodzina.