Katarzyna Jaroszewska

Mam 20 lat. Mimo młodego wieku, nieraz stawałam do walki o swoje zdrowie, życie. 7 lutego 2019 roku usłyszałam diagnozę - nowotwór złośliwy kości i chrząstki stawowej z przerzutami do szpiku kostnego i kości miednicy, IV stadium zaawansowania. Pamiętam, iż jedno ze słów, które powiedziałam do siostry po usłyszeniu diagnozy to: „Nie płacz, bo to znaczy, że tracisz nadzieję.”. To w dużej mierze one nie dopuściły do tego, abym nie cofnęła żadnego postawionego przez siebie naprzód kroku.

9 876,02 zł z 130 000,00 zł

7.5969384615385%

Data publikacji zbiórki

16-12-2022

Pozostało na subkoncie

6256,93 zł

Zrefundowane wydatki

3619,09 zł

Wpłać

Wypełnij PIT przez internet i przekaż 1,5% podatku

Udostępnij zbiórkę

Moja historia

Zbiórka na:

kontynuację leczenia (m.in. konsultacje lekarskie, wyjazdy do szpitala, leki, suplementy diety, badania)

Marzenie:

Mam 20 lat. Mimo młodego wieku, nieraz stawałam do walki o swoje zdrowie, życie. W wieku 14 lat usłyszałam diagnozę: anoreksja atypowai od tego momentu rozpoczęła się moja walka.  Miałam w sobie determinację i udało mi się udowodnić przede wszystkim sobie, że zawalczę o swoje zdrowie do końca. Dzięki wydarzeniom z tamtego okresu czasu, nauczyłam się jeszcze bardziej doceniać życie. Pisanie wierszy stało się dla mnie terapią. Zaczęłam przelewać na papier swoje myśli, emocje, uczucia, doznania, mówić o tym, jak postrzegam świat, życie, człowieka. Od tamtego czasu wiele się zmieniło w moim toku myślenia

Kolejna obrona mojego życia rozpoczęła się w listopadzie 2018 roku. Wtedy podczas lekcji wf-u zaczęłam odczuwać pierwsze bóle. Razem z rodzicami chodziłam od lekarza do lekarza, ale większość z nich twierdziła, że byłam zdrowa. Wielu sądziło, iż towarzyszyły mi tylko nerwobóle i niedługo mi przejdzie. Nie przechodziło… Z każdym dniem bolało coraz mocniej. Czułam ból w okolicach karku, pod łopatkami, ale z tego wszystkiego najgorsze było odczucie, jakby ktoś wyrywał mi ręce. Nie mogłam spać, leki przeciwbólowe nie pomagały. 

Mój stan pogorszył się po zaliczeniu resuscytacji krążeniowo-oddechowej na EDB.  10 stycznia 2019 roku pierwszy raz pojechałam z rodzicami do szpitala. Tam też miałam wykonaną tomografię komputerową, ale na opis trzeba było czekać kilka dni. Chirurg dziecięcy spojrzał więc tylko swoim okiem na zdjęcie w komputerze i stwierdził, że wszystko z moim kręgosłupem było w porządku.

7 lutego 2019 roku usłyszałam diagnozę nowotwór złośliwy kości i chrząstki stawowej – kości kręgosłupa z przerzutami do szpiku kostnego i kości miednicy, IV stadium zaawansowania. Pamiętam, iż jedno ze słów, które powiedziałam do siostry po usłyszeniu diagnozy to: Nie płacz, bo to znaczy, że tracisz nadzieję.”. To w dużej mierze one nie dopuściły do tego, abym nie cofnęła żadnego postawionego przez siebie naprzód kroku.

8 lutego znalazłam się na oddziale onkologii w IPCZD w Warszawie. Początki były trudne pod względem psychicznym i fizycznym. Przez ok. dwa miesiące nie mogłam wstawać ze względu na złamania kompresyjne kręgów, które już nastąpiły i nadal mi groziły, ale to nie zatrzymało mnie w działaniu. Po pewnym czasie zaczęłam nosić gorset Jewetta, zrobiłam pierwsze cztery kroki do okna. W leczeniu onkologicznym przeszłam przez: 6 ciężkich cykli chemioterapii, 8 cykli uzupełniających, radioterapię, megachemioterapię i  autoprzeszczep szpiku, leczenie wzmacniające, rehabilitację, ale też szereg badań. W czasie jego trwania wszystko szło pomyślnie, pomimo wystąpienia spodziewanych powikłań. Pomagało mi w nim pisanie wierszy. Rok 2019 wiele mnie nauczył. Nie winię go za to, co w moim życiu się wydarzyło i nie chcę o tym zapominać. Stałam się jeszcze silniejsza. Ból mnie zahartował. Wiem, jak wielką wartość ma życie i jak bardzo jest kruche. Nie chcę go zmarnować, ale doceniać, kochać i szanować, żyć w zgodzie ze sobą oraz światem.

19.10.2020 roku oficjalnie zakończyłam leczenie onkologiczne. Jednak, dwa razy w roku 2022 miałam podejrzenie nawrotu choroby nowotworowej, epizody związane z omdleniami. Miałam wykonywaną biopsję, która ostatecznie wykluczyła wznowę. Lekarze bardzo szybko reagowali, ale w pewnym momencie podkreślili także, że takie epizody mogą pojawiać się, być skutkiem po agresywnym leczeniu onkologicznym. Walczę z zaburzeniami hormonalnymi (tarczyca, przysadka). Niekiedy mocniej odczuwam mrowienia w palcach lewej dłoni, prawej stopy, które są wynikiem uszkodzenia nerwów w wyniku choroby nowotworowej. Nie mogę także długo siedzieć w jednej pozycji. W określonych pozycjach odczuwam cierpnięcie kręgosłupa, gdyż tam znajdowała się główna masa nowotworowa, która zajęła niemalże cały mój kręgosłup. Moja sprawność fizyczna na przestrzeni ostatnich lat (od momentu diagnozy do teraz) poprawiła się. Jednak, po leczeniu także moja skóra stała się dwa razy bardziej wrażliwa, jeśli chodzi o jej pielęgnację. Mogę używać tylko naturalnych kosmetyków, wybranych. 

Ze względu na moją przeszłość chorobową, ostatnie niepokojące wydarzenia związane ze zdrowiem, niepewność – mam świadomość tego, że tego typu sytuacje mogą się powtórzyć. Ponadto, nie wiem, jak długo jeszcze do szpitala na wizyty, badania kontrolne będę mogła dojeżdżać karetką, dlatego prawdopodobnie będę musiała dojeżdżać transportem własnym, co będzie powiązane z kosztami dojazdu. Koszty te wiążą się także z wizytami u specjalistów, np. stomatolog, ginekolog, kardiolog, endokrynolog. Najczęściej są to wizyty prywatne, ze względu na czas oczekiwania na wizytę. Bardzo często jest tak, że coś nieoczekiwanego dzieje się z moim zdrowiem, dlatego tak bardzo zależy mi na czasie, na tym, aby jak najszybciej reagować, by nie powtórzyło się to, co cztery lata temu, mimo udawania się do wielu specjalistów, ponieważ od czasu pojawienia się pierwszych objawów do usłyszenia właściwej diagnozy upłynęły aż trzy miesiące. Doprowadziło to do tego, że w ostatniej chwili znalazłam się w szpitalu, na bloku operacyjnym.

Za każde wsparcie związane z kontynuacją mojego leczenia (m.in. konsultacje lekarskie, wyjazdy do szpitala, leki, suplementy diety, badania, itp.) z całego serca DZIĘKUJĘ!

 

Dane do przelewu:

Katarzyna można też wesprzeć przelewem na konto:

Numer konta Fundacji:

52 1050 1025 1000 0090 3010 4252

Wpłaty w obcych walutach

USD:

PL54 1050 1025 1000 0090 8058 1367

EUR:

PL32 1050 1025 1000 0090 8058 1375

GBP:

PL76 1050 1025 1000 0090 8058 1359

kod SWIFT:

INGBPLPW

Tytuł przelewu:

Katarzyna Jaroszewska

Dane odbiorcy:

Fundacja Onkologiczna Rakiety, al. Rzeczypospolitej 2/U-2, Warszawa

1,5%

KRS:

0000414091

Cel szczegółowy:

Katarzyna Jaroszewska

Dane do przelewu