Fundacja Onkologiczna Rakiety

Rakietą w raka!

Marzenia, cele i pragnienia. Wszyscy je mamy. Jednak niektórym z nas na drodze do ich realizacji staje choroba. Poznaj marzenia osób takich jak Ty! Pomóż pokonać raka i wrócić do codzienności.

100% przekazanych pieniędzy trafia do potrzebujących!

zdjęcie podopiecznego

Ewa Stępień

Jeśli Bóg dopuszcza by coś w Twoim życiu runęło, to po to by na tych ruinach zbudować coś pięknego

26887,00  z 50000,00 
53.77%

Data publikacji zbiórki

31-01-2021

Zrefundowane wydatki

26777,00 zł

Minimalna kwota wynosizł Maximum amount is zł Put a valid number

Wpłać

Moja historia

ZBIÓRKA NA:

rehabilitacja, dojazdy na leczenie, bandaże uciskowe (jednorazowo 400 zł), urządzenie do drenażu limfatycznego (7 000 zł)

AKTUALIZACJE: 

Aktualizacja z dnia 04.07.2023 r.

Wydawałoby się, że leczenie jest w miarę stabilne – raz lepiej, raz gorzej. Jednak w ostatnim czasie czułam wewnętrzne obawy. Na koniec maja w szpitalu w Piasecznie został usunięty woreczek żółciowy, a po powrocie do domu zaczęły nasilać się duszności. Występowały już wcześniej, ale rzadko i nie wzbudzały większego niepokoju, więc teraz pomyślałam, że to efekt uboczny intubacji. Niestety duszności się nasilały i zaczęłam mieć problemy z przełykaniem. Doszło do poważnego incydentu w nocy, kiedy to sama nie wiem dlaczego, ale chyba ze źle pojętego strachu, nie wezwałam karetki. Zrobione następnego dnia USG wykazało nacieki na krtani, a duszności były już tak duże, że trafiłam do Szpitala Bielańskiego w Warszawie. Dzięki wspaniałym lekarzom udało się uniknąć tracheoktomii.
1 lipca zostałam wypisana do domu w stabilnym stanie, a w poniedziałek 3 lipca miałam kontrolną wizytę oraz podanie chemii w CO Ursynów. Na podstawie dokumentacji, pani doktor postanowiła o skierowaniu mnie na oddział w celu dalszej diagnostyki i ustanowienia nowego systemu leczenia. Poprosiłam o pozostanie kilku dni w domu i spędzeniu ich z rodziną, dlatego do szpitala mam się zgłosić 10 lipca. Nie wiem dlaczego odwlekam to, co nieuniknione, ale wiem, że czekają mnie bardzo trudne chwile, bo to będzie agresywne leczenie. Bardzo boję się bólu, nie wiem czy mam tyle siły, żeby to udźwignąć.
Aktualne zdjęcie zamieszczone w tej zbiórce jest dla mnie bardzo ważne. Zostało zrobione w maju 2023 r. nad morzem i jestem na nim z synem, który gdy zachorowałam miał 5 lat. Dziś ma 16 lat i nieustannie wspiera mnie nie tylko w leczeniu, a we wszystkim co robię. Jego obecność dodaje mi sił i motywuje do walki.
Być może tam w dali jest nadzieja? Wierzę, że razem damy radę.

Aktualizacja z dnia 07.02.2023 r.

Choroba sukcesywnie się rozwija i dotychczasowe leczenie w programie lekowym, do którego dwa lata temu zostałam zakwalifikowana i otrzymywałam lek Qiskuali, obecnie nie przynosi już żadnych efektów leczenie zostało zmienione.
Obecnie jestem na doustnej chemioterapii lekami: Capecitabine Accord oraz Endoxan, co oczywiście ma negatywne przełożenie na moje dotychczasowe życie. Skutki uboczne leczenia są bardzo zbliżone do chemioterapii podawanej dożylnie i bardzo się tego boję. Często czuję się bardzo słaba, mam zawroty głowy, wymiotuję, pogorszył mi się też wzrok.
Kolejną bardzo trudną sprawą jest ból jaki mi towarzyszy na co dzień. Związany jest z tym, że jest to rak naciekowy a rosnące guzy naciskają zakończenia nerwowe w ramieniu powodując nie tylko ogromny ból ale też niedowład prawej ręki. Jestem pod opieką Przychodni Leczenia Bólu przy Centrum Onkologii w Warszawie i po kilku zmianach leków na co raz silniejsze obecnie przyjmuję lek – METHADONE HYDROCHLORIDE MOLENI.
Przyjmowanie tak silnych leków przeciwbólowych spowodowało, że lekarz wydał mi całkowity zakaz prowadzenia samochodu, gdyż jest to niebezpiecznie dla mnie i innych uczestników ruchu drogowego.  Niestety wszystko to powoduje, że w życiu codziennym jestem uzależniona od pomocy innych osób – począwszy od dotarcia na wizytę lekarską czy badania a skończywszy na codziennym funkcjonowaniu w domu, gdzie najprostsze czynności sprawiają mi problem.
Dla osoby aktywnej jak ja wszystkie ograniczenia i zakazy są bardzo trudne, i nie umiem się z nimi pogodzić, że w wieku 50 lat przestałam być samodzielna.
Jeśli chodzi o koszty leczenia to są głównie związane z kosztami dojazdu na wizyty i badania, lekami przeciwbólowymi, suplementami podnoszącymi odporność, potrzebuję probiotyków ponieważ mam problemy z trawieniem i bólami żołądka.
Moje ręce wymagają rehabilitacji, lewa z uwagi na obrzęk limfatyczny, który jest spowodowany brakiem węzłów chłonnych a prawa z uwagi na rozrastające się guzy.
Jestem wdzięczna za wsparcie, które otrzymałam do tej pory i będę wdzięczna za każdą przekazaną na mój cel złotówkę.

Aktualizacja z dnia 21.11.2022r.

Zmienione leczenie spowodowało chwilowe inne problemy ze zdrowiem – obecnie to walka z przerzutami i ogromnym bólem, a po zmianie leczenia na „chemię” w tabletkach doszły problemy z żołądkiem, który słabo ją toleruje. Ból brzuch, wymioty i brak sił. To dla mnie wyjątkowo trudny i wyczerpujący czas, w którym szczególnie potrzebuję Waszej pomocy.

Aktualizacja z dnia 22.10.2022r.

Niestety choroba sukcesywnie się rozwija i dotychczasowe leczenie w programie lekowym, do którego dwa lata temu zostałam zakwalifikowana i otrzymywałam lek Qiskuali, obecnie nie przynosi już żadnych efektów. Obecnie planowana jest doustna chemioterapia co oczywiście będzie miało negatywne przełożenie na moje dotychczasowe życie. Kolejną bardzo trudną sprawą jest ból jaki mi towarzyszy na co dzień. Związany jest z tym, że jest to rak naciekowy, a rosnące guzy naciskają zakończenia nerwowe w ramieniu powodując nie tylko ogromny ból, ale też niedowład prawej ręki. Przyjmowanie tak silnych leków przeciwbólowych spowodowało, że lekarz wydał mi całkowity zakaz prowadzenia samochodu, gdyż jest to niebezpiecznie dla mnie i innych uczestników ruchu drogowego. Niestety wszystko to powoduje, że w życiu codziennym jestem uzależniona od pomocy innych osób począwszy od dotarcia na wizytę lekarską czy badania, a skończywszy na codziennym funkcjonowaniu w domu gdzie najprostsze czynności sprawiają mi problem. Dla osoby aktywnej jak ja, wszystkie ograniczenia i zakazy są bardzo trudne i nie umiem się z nimi pogodzić, że w wieku 50 lat przestałam być samodzielna.

MARZENIE:

Mam 50 lat, męża, troje dzieci i fantastycznych dwóch wnuków.

Jestem bardzo aktywną osobą w naszej wiejskiej społeczności, należę do Koła Gospodyń Wiejskich, gdzie razem z innymi Paniami biorę udział w różnego rodzaju zajęciach, często sama je wymyślam i prowadzę.

Od wielu lat  zajmuję się wspieraniem osób w ciężkiej sytuacji materialnej i to nie tylko w najbliższej okolicy. Organizuję zbiórki czasem są to ubrania, czasem wyprawka dla przyszłej mamy czy też paczki żywnościowe, zabawki a nawet meble. Znajomi mnie w tym wspierają przywożąc mi różne rzeczy, które potem trafiają do potrzebujących.

Lubię pomagać, dzięki temu czuję, że jestem potrzebna. Nigdy nie myślałam, ze kiedyś to ja sama będę zmuszona prosić o pomoc.

Ludzie w moim życiu są dla mnie bardzo ważni, bo gdyby nie oni – pewnie już po pierwszej diagnozie w 2012 roku byłoby mi ciężko się podnieść.

W 2012 r. zdiagnozowano u mnie raka piersi. Mastektomia radykalna, chemia, naświetlania, ból nie do zniesienia, poparzona skóra, ale paradoksalnie najgorsza była dla mnie strata piersi i włosów… wiadomo, nagle jako jeszcze młoda kobieta – straciłam główne atrybuty urody, czułam się fatalnie. Długo to bardzo przeżywałam, ale udało mi się stanąć na nogi i od tego czasu praktycznie zapomniałam o chorobie.

Niestety w styczniu 2020 pojawiły się w węzłach nadobojczykowych dwa guzy a w kwietniu już były cztery … i rozpoczęła się moja trudna, żmudna droga między specjalistami.  Sugerowano mi nawet, że mam hipochondrię… na to wszystko trafił się COVID i dostęp do zabiegów stał się jeszcze trudniejszy, co bardzo opóźniło cały proces leczenia.

Wiele historii mogłabym opowiadać o pomyłkach lekarskich, złych diagnozach, przykrych słowach, jakie usłyszałam…  Był duży problem ze zdiagnozowaniem guzów, nie wyszła biopsja cienkoigłowa, pobrany podczas pierwszego zabiegu węzeł chłonny nie został dobrze zbadany a następnie do dalszego badania oddano nie mój materiał.

Na szczęście trafiłam do fantastycznego lekarza dr Sławomira Mazura, który zdecydował o pobraniu kolejnego węzła chłonnego do badania histopatologicznego i potwierdził, że to są przerzuty z raka piersi i to dzięki niemu we wrześniu dostałam się na program lekowy i jestem objęta terapią celowaną proszkami Kisqali. Proszki mają na celu zwalczyć komórki nowotworowe ale jednocześnie niszczą mój organizm ponieważ mają dużo skutków ubocznych dlatego też już 3 razy miałam wydłużone przerwy w podawaniu leku na zregenerowanie się organizmu i poprawienie wyników badań krwi.

Po wycięciu węzłów zaczęłam mieć częste, mimowolne przykurcze prawej ręki a lewa z wyciętymi wszystkimi węzłami chłonnymi jest stale obrzmiała i wymaga kompresjoterapiii i drenażu limfatycznego. Dlatego też muszę mieć specjalne bandaże i rękawy uciskowe, które żeby spełniały swoją rolę muszą być wymieniane 3-4 razy w roku i do tego rehabilitację, której przez ostatnie miesiące praktycznie nie miałam przez pandemię. Marzy mi się zakup specjalnego urządzenia do drenażu limfatycznego bo wtedy mogłabym sama w domu robić sobie zabiegi i dbać o rękę.

Ostatnie wyniki kontrolnych badań tomograficznych dały zupełnie różne wyniki ( jeden z nich robiłam prywatnie) dlatego też poprosiłam o zrobienie mi badania PET lecz usłyszałam, od lekarza, że „nie widzi wskazań”.

A tymczasem boję się, że pojawiły się również dalsze przerzuty, martwi mnie stan ręki, powiększające się guzy, często jestem osłabiona i boli mnie głowa. Zależy mi, aby zrobić sobie prywatne badanie PET, które wskazałoby dalszy kierunek działań. Potrzebne mi również zabiegi oraz preparaty wspierające mój organizm do dalszego leczenia… witaminy,  suplementy, zabiegi, wizyty, badania… to fortuna, na jaką mnie nie stać.

Mój najmłodszy syn ma dopiero 14 lat. Rozumie powagę sytuacji, bardzo mnie wspiera, ale też martwi się o mnie tak bardzo, że przy wyborze szkoły średniej nie chce kierować się swoimi zainteresowaniami tylko chce iść do najbliższej naszego miejsca zamieszkania, żeby na co dzień być ze mną. Ja nie chcę, żeby przez moją chorobę nie mógł spełnić swojego marzenia o byciu żołnierzem.

Muszę wyzdrowieć dla niego i dla moich bliskich. Przede mną jeszcze dużo dobrego, którym będę dzielić się dalej!

Proszę pomóż mi cieszyć się życiem. Pierwszą walkę wygrałam, teraz walczę po raz drugi.

DANE DO PRZELEWU: 

Ewę można też wesprzeć przelewem na konto:

Numer konta Fundacji: 52 1050 1025 1000 0090 3010 4252

Wpłaty w obcych walutach

USD: PL54 1050 1025 1000 0090 8058 1367

EUR: PL32 1050 1025 1000 0090 8058 1375

GBP: PL76 1050 1025 1000 0090 8058 1359

kod SWIFT: INGBPLPW

Tytuł przelewu: Ewa Stępień

Dane odbiorcy: Fundacja Onkologiczna Rakiety, al. Rzeczypospolitej 2/U-2, Warszawa

1,5%

KRS: 0000414091

Cel szczegółowy: Ewa Stępień

Dane do przelewu

Możesz też wesprzeć podopieczniego wpłatą na konto

Możesz też wesprzeć fundację wpłatą na konto

Numer konta Fundacji:

52 1050 1025 1000 0090 3010 4252

Wpłaty w obcych walutach


USD: PL54 1050 1025 1000 0090 8058 1367
EUR: PL32 1050 1025 1000 0090 8058 1375
GBP: PL76 1050 1025 1000 0090 8058 1359

kod SWIFT: INGBPLPW
Tytuł przelewu: Ewa Stępień
Dane odbiorcy: Fundacja Onkologiczna Rakiety,
al. Rzeczypospolitej 2/U-2, Warszawa

1,5%

KRS: 0000414091

Cel Szczegółowy:

Ewa Stępień

Numer konta Fundacji:

52 1050 1025 1000 0090 3010 4252

Wpłaty w obcych walutach


USD: PL54 1050 1025 1000 0090 8058 1367
EUR: PL32 1050 1025 1000 0090 8058 1375
GBP: PL76 1050 1025 1000 0090 8058 1359

kod SWIFT:
INGBPLPW
Tytuł przelewu:
Ewa Stępień
Dane odbiorcy:
Fundacja Onkologiczna Rakiety,
al. Rzeczypospolitej 2/U-2, Warszawa

1,5%

KRS: 0000414091

Cel Szczegółowy:

Ewa Stępień